poniedziałek, 24 grudnia 2012

Merry Christmas!


   Pierwsze, masowo produkowane kartki świąteczne powstały na Wyspach w połowie XIX wieku.

   Ta kartka pochodzi z 1843 roku. Już w swoich czasach wzbudzała mnóstwo kontrowersji – dziecko na ilustracji pojone jest winem. 

  Ciekawskim polecam artykuł, który można przeczytać tutaj: 

http://smu.edu/newsinfo/stories/oldest-christmas-card.asp


                                                                                                         Wesołych Świąt! :)

piątek, 7 grudnia 2012

Self-made man

   Self-made man to człowiek, który "sam siebie stworzył". Dawniej ograniczenia stanowe warunkowały biografię jednostki oraz jej miejsce w świecie. Self-made man był kimś, kto te ograniczenia przezwyciężył. Był architektem własnego sukcesu. 

   W Starożytnym Rzymie homo novus (człowiek nowy), w nowożytnej Francji nuworysz (noveau riche – nowy bogacz). Wcześniej wybitnych jednostek nie identyfikowano jako self-made manów. Dlaczego? 

    Dawniej w społecznej hierarchii liczyły się przede wszystkim pochodzenie i pieniądze. Dopiero w XIX wieku, w miarę rozwoju kapitalizmu i demokracji, pozytywnej identyfikacji nabrała praca. Ludzie zrozumieli, że to właśnie ona może stać się źródłem bogactwa – zarówno w wymiarze jednostkowym jak i państwowym. Ambasadorem nowej epoki w dziejach stał się self-made man. 

    Historycznym i literackim (za sprawą spisanych przez siebie dziejów życia) archetypem self-made mana był jeden z Ojców Założycieli państwa amerykańskiego - Benjamin Franklin. Nie bez przyczyny "historia" self-made mana zaczęła się na kontynencie amerykańskim. Stany Zjednoczone były ziemią obiecaną dla wielu emigrantów z Europy. Energiczne i przedsiębiorcze jednostki mogły realizować tam spektakularne kariery, w społeczeństwie pozbawionym feudalnych reliktów. 

     Myliliby się Ci, którzy łączyliby tylko postać self-made mana z płytkimi celami materialnymi, pogonią za bogactwem i sławą. Franklinowski self-made man miał przede wszystkim rysy oświeceniowe. Był to człowiek, który nieustannie rozwija swoje talenty. Bogactwo i pozycja społeczna były zaś jedynie produktem ubocznym rozwoju osobistego. 

    Chyba najbardziej wizerunkowi self-made mana zaszkodziły książki amerykańskiego pisarza dla młodzieży Horatio Algera. Skojarzyły one specyficzny typ biografii z mieszczańskim marzeniem o dostatku oraz karierze od pucybuta do milionera. 

    Chętnym polecam "Żywot własny", czyli autobiografię Benjamina Franklina. Po angielsku jest ona dostępna m.in tutaj: http://www.earlyamerica.com/lives/franklin/

piątek, 16 listopada 2012

Pokaż mi swoją czaszkę, a powiem Ci kim jesteś

  Dziś o jednej z pseudonauk - o frenologii. Jej ojcem był austriacki neurolog Franz Joseph Gall (1753-1828). W pierwszych dekadach XIX wieku traktowana była całkiem poważnie i niewielu odmawiało jej statusu nauki.

  Według frenologów powierzchnia kory mózgowej dzieliła się na różne części, odpowiadające za poszczególne dziedziny życia umysłowego człowieka. U wszystkich ludzi miały być one odmiennie ukształtowane.

   Im bardziej rozrośnięty był fragment kory, reprezentujący przypisaną mu właściwość, tym większe skłonności lub uzdolnienia przejawiał osobnik w danej dziedzinie. Rozrost wybranych fragmentów kory wpływał miał wpływać na anatomię czaszki, stąd głównym przedmiotem zainteresowania frenologów była jej budowa. To z niej wnioskowali o ludzkich uzdolnieniach lub skłonnościach.

  Niestety adepci frenologii nie przyjmowali do wiadomości faktów przemawiających na niekorzyść ich teorii. W swych badaniach poszukiwali tylko potwierdzenia swoich hipotez. Były one w większości zbieżne z ówczesnymi stereotypami rasowymi i płciowymi (np. niższa inteligencja czarnych, wrodzona uległość kobiet), dlatego też, jak się wydaje, frenologia mogła przetrwać tak długo.

   Przez pewien czas duży poklask zyskała sobie frenologia w wiktoriańskiej Anglii. Miała wśród swoich zwolenników wielu naukowców i myślicieli. Jednak już w drugiej połowie lat czterdziestych dobra passa frenologii na Wyspach skończyła się. Środowiska akademickie odwróciły się od frenologii, zarzucając jej nienaukowość. Ostatecznie została wykluczona z dziedzin wspieranych przez Brytyjskie Stowarzyszenie ds Rozwoju Nauki (British Association for the Advancement of Science) i zaczęłą z biegiem czasu dryfować w kierunku takich dyscyplin jak chiromancja, czy astrologia.

  O wiele większą sławą cieszyła się frenologia w Stanach Zjednoczonych, gdzie doczekała się powszechnego społecznego uznania, wielu admiratorów oraz własnego "naukowego" czasopisma. Produkowano tam również tzw. frenometry – urządzenia służące do pomiaru wybranych obszarów czaszki. Nie były to częste przypadki, ale nie jest kłamstwem to, że człowiek aplikujący na wybrane stanowisko musiał mieć świadectwo kwalifikacji dostarczone przez frenologa.

  Koniec końców frenologia miała też swoje dobre strony. Znacznie się przyczyniła do rozwoju neurologii i psychologii. Była tym, czym alchemia dla współczesnej chemii. Dla chcących wiedzieć więcej polecam całkiem sensowny artykuł na angielskiej Wikipedii oraz artykuł na victorianwebie.

PS Brytyjskie Towarzystwo Frenologiczne uległo rozwiązaniu dopiero w 1967 roku!

poniedziałek, 1 października 2012

Domy dla ubogich

  Domy dla ubogich były znane już od XVI wieku. Jednak dopiero w XIX stuleciu instytucje te przeżyły swój renesans, za sprawą uchwalenia nowego prawa o ubogich (New Poor Law Act 1834). 

  Do Workhouse'u (inna nazwa Poorhouse) trafiali ludzie nieporadni, nie potrafiący się samodzielnie utrzymać. W murach ośrodka tracili wolność osobistą i poddani byli przymusowi pracy. W zamian mieli zapewnioną "opieką", schronienie oraz utrzymanie. 

Pomocna zrozumieniu rzeczywistości domu pracy może okazać literatura piękna. W placówce tego rodzaju urodził się Oliver Twist, tytułowy bohater powieści Dickensa. Książka ta jest zresztą krytyką nowego prawa o ubogich i jego instytucji. Współcześnie ekranizacja książki Romana Polańskiego, mimo iż, uwolniona od moralizatorskiego ostrza, bardzo plastycznie – jak się wydaje - odmalowuje wygląd takiej placówki. 

  Odrodzenie koncepcji domów dla ubogich miała ścisły związek z ówczesnymi warunkami społecznymi, ekonomicznymi i panującym klimatem ideowym. Okresy zastoju ekonomicznego, wzmagały bezrobocie i biedę. Nakłady władz publicznych na ubogich wzrastały - od 2 do milionów szylingów w 1784 roku do 10 milionów w 1832 roku. 

  W związku z tym postanowiono odejść od pozainstytucjonalnych systemów ulgi, (jednym z takich systemów była reguła speenhamlandzka) i ustanowić nowe prawo. Za jego uchwalenie byli odpowiedzialni wigowie (w uproszczeniu liberałowie) oraz benthamici, czyli zwolennicy poglądów filozofa i prawnika Jeremy'ego Benthama (1748-1832), Na marginesie dodam, że był on twórcą koncepcji Panoptykonu, o której jeszcze wspomnę. 

Fundamenty ideowe 

Przekonania popleczników nowego prawa opierały się na doktrynie użyteczności oraz poglądach wielebnego Tomasza Malthusa, myśliciela i ekonomisty angielskiego. W myśl jego teorii ludzie mnożą się szybciej niż możliwość ich utrzymania. Państwu grozi zatem kryzys rychłego przeludnienia i walki o zasoby. Najszybciej zaś mnoży się proletariat. Należy więc państwowymi środkami oddzielić mężczyzn od kobiet i uniemożliwić (a w każdym razie utrudnić) ludziom "nieporadnym" posiadanie potomstwa. Taka też reguła panowała w domach dla ubogich. 

Nie tylko doktryna Malthusa inspirowała prawodawców. Ludzie w jednym ośrodku, poddani opiece mogli stać się ekonomicznie użyteczni, było to więc pokrewne przekonaniom utylitarystów.Również teoria ekonomiczna Davida Ricardo o żelaznym prawie płac (w myśl, której pensje wypłacane robotnikom dążą do tego by być najniższe) miała wpływ na dobrą passę Workohouse'ów. 

Prima aprilis 

System domów dla ubogich przetrwał prawnie w Wielkiej Brytanii do 1 kwietniego 1930 roku. Po tym czasie wiele placówek zmieniło jednak tylko nazwę (tzw. Public Assistance Institutions), funcjonując w starym trybie. Według źródeł jeszcze w 1939 roku w ośrodkach takich przebywało było prawie 100 000 ludzi, z czego ponad 5 000 dzieci. 

Zainteresowanych odsyłam do rzetelnie napisanego artykułu na wikipedii oraz strony poświęconej workhouse'om  http://www.workhouses.org.uk/

piątek, 31 sierpnia 2012

XIX-wieczny komputer


   Pierwszy w świecie komputer, napędzany parą, został wymyślony w XIX-wieku. Autorem tego niezwykłego projektu był Charles Babbage, wybitny angielski matematyk i konstruktor. 

   Nie lubię copy-paste'ów – polecam ciekawy artykuł o tej nietuzinkowej postaci i jej projekcie na stronie ciekawostkihistoryczne.pl

Enjoy! :)

niedziela, 8 lipca 2012

Pierwszy w świecie socjal, czyli reguła speenhamlandzka.


  Rok 1795 nie przyniósł obfitych plonów w Anglii. Wysokie ceny zboża, a więc i chleba godziły w najuboższych. By zaradzić sytuacji sędziowie pokoju z hrabstwa Berkshire spotkali się w gospodzie Pelican Inn (Inn = gospoda, zajazd), na północnym przedmieściu Newbury, dzielnicy znanej jako Speenhamland. Ustalili tam projekt minimalnych płac dla najuboższych.  Miały być odtąd ściśle powiązane z ceną chleba.

  Skłonienie miejscowych pracodawców do podwyżki płac minimalnych było nierealnym pomysłem. Sędziowie zdecydowali, że płace będą uzupełniane z wpływów parafialnych. W myśl tych ustaleń każda uboga a pracowita osoba miała otrzymywać z parafii pewną sumę jako dodatek do płacy. W miarę wzrostu cen chleba, zasiłek miał wzrastać.

  Regułę tę przyjmowali ją sędziowie w wielu angielskich hrabstwach, ale nie przyjęła się ona w uprzemysłowionej północy kraju. Konkurencja sąsiadujących fabryk i kopalń wymuszała płace na wyższym poziomie. Szczyt powodzenia reguły speenhamlandzkiej miał miejsce w czasie blokady kontynentalnej. Próby izolacji Wysp miały wpływ na ekonomię, w tym ceny zboża.

  Pracodawcy szybko zorientowali się, że mogą nawet obniżać rolnikom płace, bo wpływy parafialne i tak uzupełnią różnicę do wysokości pensji minimalnej. Najwięcej pieniędzy na tacę łożyli średni farmerzy. To właśnie ich najboleśniej dotknęły rezultaty tego systemu.

  Uproszczeniem byłoby powiedzenie, że przez to nieomal kompletnie zniknęła klasa średnich rolników, ale na pewno nie ulżyło to ich doli. Pod koniec XIX wieku w rolnictwie angielskim dominowała już wielka własność ziemska.

piątek, 22 czerwca 2012

Sherlock Holmes - dzieła wszystkie


   
   Sherlock Holmes sięgnął po buteleczkę stojącą na gzymsie kominka, a następnie wyjął z ładnego futerału wykonanego z marokańskiej skóry strzykawkę. Długimi bladymi nerwowymi palcami osadził na nią delikatną igłę i podwinął mankiet lewego rękawa. Przez krótką chwilę wpatrywał się w zadumie w swoje żylaste przedramię i nadgarstek, poznaczone bliznami po niezliczonych nakłuciach. 

   Wreszcie wbił sobie igłę w rękę, nacisnął tłoczek strzykawki i z przeciągłym westchnieniem zadowolenia zagłębił się w obitym aksamitem fotelu. (...)

- A co dzisiaj? - spytałem. - Morfina czy kokaina?
Podniósł leniwie wzrok znad starej drukowanej gotykiem księgi, którą przeglądał.
- Kokaina – odparł. Siedmioprocentowy roztwór. Masz ochotę spróbować? (...)   
Znak czterech, 1890.

  Nowe wydanie wszystkich przygód Sherlocka Holmesa to wielka gratka dla miłośników postaci legendarnego detektywa. Tom jest opasły, liczy sobie ponad 1100 stron.

  Dzięki niemu możemy z łatwością wczuć się w realia Anglii końca XIX wieku. Nie traktujmy jednak dzieł Conan Doyle'a, jako tylko i wyłącznie lekkiego oraz zabawnego czytadła.

  Powieść popularna to dobre źródło dla historii idei: pokazuje nam wzorce ówczesnej rozrywki, mówi o tym, co fascynowało wówczas ludzi, czym żyli i jak podchodzili do tematu nauki, zbrodni oraz kwestii społecznych.

PS Cena książki nie odstrasza, bo w sieci można znaleźć nowiutki egzemplarz za ok. 37 złotych.

niedziela, 6 maja 2012

Mała Dorrit - serial BBC


  Anglicy uwielbiają ekranizować powieści Dickensa i robią to naprawdę bardzo dobrze. Prym w tego rodzaju przedsięwzięciach wiodą produkcje BBC.

  Niedawno wpadła mi w ręce Mała Dorrit. Wielka to gratka, bo cała seria liczy sobie aż 14 odcinków. 

  Dzięki temu wszystkie wątki, zawarte w książce znalazły swoje odzwierciedlenie.

  Jeden obraz starcza, za tysiąc słów, a co dopiero kilkaset minut znakomitego kina. Ograniczę się zatem do pochwał. W mojej ocenie jest to jedna z najlepszych ekranizacji powieści Dickensa w ogóle. Na uwagę zasługuje tu przede wszystkim perfekcyjna scenografia oraz pierwszorzędna gra aktorska. Mała Dorrit, grana przez Claire Foy gra przekonywująco i wiernie wobec swojego książkowego pierwowzoru.

  Jednak to William Dorrit, w którego wcielił się Tom Courtenay jest absolutną gwiazdą w tej historii. Nadał on wyrazistej głębi swej postaci, przydając jej o wiele bardziej wielowymiarowy charakter w stosunku do oryginału. Nim jednak obejrzycie serial, warto przeczytać najpierw książkę.


środa, 11 kwietnia 2012

Victorian Web


  Poszukujecie kompleksowej wiedzy, dotyczącej historii i kultury Wielkiej Brytanii w XIX wieku? Mam coś dla Was.

  Na stronie victorianweb.org znajdziecie pełen przegląd problematyki Wysp w interesującym  nas okresie - od filozofii i literatury, po politykę i historię społeczną. 

Strona nie jest przesadnie nowoczesna, ale przecież nie forma jest ważna, lecz zawartość.

  Niestety polska sieć jest bardzo uboga w treści zarówno naukowe, jak i publicystyczne, traktujące o XIX- wiecznej Anglii, dlatego pozwolę sobie od czasu do czasu, w chwilach niemocy twórczej,  przetłumaczyć artykuł stamtąd, zawsze jednak wskazując autora oraz link do oryginału.

Uff.. Poprzednie zdanie było stanowcze za długie. ;)

piątek, 16 marca 2012

Wielka Wystawa Światowa 1851

Ekspozycje prezentujące dorobek kulturalny i techniczny państw znane były już wcześniej, ale to Wielka Wystawa Światowa w Londynie (1851) podniosła rangę tego typu imprez i nadała im niespotykany dotąd prestiż.

Celem politycznym wystawy było uzmysłowienie światu potęgi Wielkiej Brytanii. Anglia i Szkocja w połowie XIX wieku były najbardziej uprzemysłowionymi państwami - górowały naukowo i technicznie nad resztą globu.

Brytyjczycy mieli się czym pochwalić. Dla celów wystawy wybudowano specjalny budynek ze stali i szkła, nazwany później Kryształowym Pałacem. Wtedy było to wybitne przedsięwzięcie architektoniczne. Wykorzystano najnowsze osiągnięcia: dopiero kilka lat wcześniej opracowano technologię produkcji taniego i wytrzymałego szkła. Crystal Palace był więc wspartą na solidnej stalowej konstrukcji "szklarnią" - pierwszym szklanym domem w historii.

W środku Pałacu zwiedzający mogli podziwiać strzelistą kryształową fontannę oraz bujną tropikalną roślinność. Do dyspozycji gości pozostawiono pierwsze od czasów starożytnych publiczne szalety. Co ciekawe, to Wielka Wystawa Światowa w Londynie spopularyzowała zastosowanie muszli klozetowej, spłukiwanej wodą. Za skorzystanie z toalety pobierano jednego pensa, czyli równowartość znaczka pocztowego.

W tak nowoczesne progi zaproszono gości z różnych stron świata. Przybyli wystawcy z Danii, Niemiec, Szwajcarii, Francji, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Turcji. Nie zapomniano także o wystawcach z terytoriów politycznie podporządkowanych Imperium tj.: Indii, Egiptu, Australii , a nawet Nowej Zelandii.

Cuda, dziwy.

Wystawy w Pałacu podzielono na cztery kategorie: Surowce, Maszyny, Rękodzieło i Sztuki Piękne. Łącznie zwiedzający mogli podziwiać około 13 000 eksponatów.

Najciekawsze były oczywiście nowoczesne urządzenia: prekursor faksu, nowoczesny dagerotyp, prototyp maszyny liczącej głosy, liczne teleskopy oraz mikroskopy. We wszystkim przodowali gospodarze, ale i przyjezdni mieli się czym pochwalić.

Niemcy zaprezentowali ciężkie działa ze stali Kruppa, zaś Amerykanie pochwalili się żniwiarką parową oraz pistoletem Samuela Colta, co wprowadziło w niemały popłoch angielskich producentów broni.

Oprócz doniosłych i epokowych wynalazków można też było podziwiać pomniejsze osiągnięcia myśli technicznej, na przykład scyzoryk posiadający 1851 ostrzy lub łóżko-budzik, zrzucające śpiącego człowieka o dowolnej porze.

Technologicznym nowościom nie ustępowały wspaniałe dzieła sztuki. Pod jednym dachem zgromadzono wiele antycznych rzeźb oraz ich wiernych kopii. Zwiedzający mogli zachwycać się jednym z największych diamentów świata: Koh-i-noorem oraz odnalezioną w 1850 roku celtycką broszą Tara Brooch.

W trakcie trwania Wystawy, to jest między 1 maja, a 15 października 1851 roku sprzedano (sic!) ponad 6 milionów biletów. Rozmach tej imprezy był czymś absolutnie wyjątkowym i nie miał precedensu w dziejach.

- -

PS Kryształowy Pałac po jakimś czasie przeniesiono w inne miejsce. Spłonął w 1934 roku.

PPS Zyski z wystawy przeznaczono na zbudowanie sali koncertowej Royal Albert Hall, a także zbudowanie Muzeum Wiktorii i Alberta.

PPPS W latach pięćdziesiątych do najbardziej popularnych ekspozycji w Kryształowym Pałacu zaliczały się modele naturalnej wielkości przedpotopowych bestii, czyli dinozaurów. ;)


niedziela, 4 marca 2012

Znaczki pocztowe


Trudno w to uwierzyć, ale dawniej poczta działała jeszcze gorzej niż dziś. To odbiorca musiał płacić za doręczaną mu przesyłkę, nie wiedział co znajduje się w środku, zaś często nie znał nawet adresata. Dodajmy do tego długi czas doręczeń oraz nagminne gubienie listów. Poczta domagała się reformy.

Pierwsza taka inicjatywa miała miejsce w Wielkiej Brytanii i była to inicjatywa oddolna. Jej pomysłodawcą był nauczyciel i wynalazca Rowland Hill. W 1837 roku opublikował raport dla parlamentu pt. "Postal Reform: its Importance and Practibility", w którym uzasadniał potrzebę przerzucenia obowiązku opłat za list z odbiorcy na nadawcę.

Miało się to udać dzięki "[..] małym skrawkom papieru, wystarczająco dużym, by na nich przyłożyć stempel pocztowy, i pokrytych z jednej strony klejem umożliwiającym po zwilżeniu przylepienie do listu". Dużym novum było uzależnienie ceny przesyłki od jej wagi, nie zaś od dystansu, który miała przebyć.

Racjonalizatorski pomysł Hilla spotkał się z ciepłym przyjęciem w Izbie Gmin. Dnia 6 maja 1840 roku wprowadzono do obiegu pierwszy znaczek pocztowy w historii - tzw. czarną jednopensówkę. Przedstawiała ona młodziutką  Królową Wiktorię.

System Hilla okazał się strzałem w dziesiątkę. W kolejnych latach następne państwa adoptowały pomysł angielskiego wynalazcy. W 1843 roku zrobiła to Szwajcaria, w 1847 roku Stany Zjednoczone. W trzynaście lat później znaczek pocztowy był już używany w Królestwie Polskim. Dziś już nikt nie wyobraża sobie poczty bez znaczka. Przynajmniej tej tradycyjnej.

środa, 22 lutego 2012

Skąd się wziął Superman? ;)



Dziś o szkockim myślicielu Thomasie Carlyle'u (1795-1881). Mało kto o nim pamięta, a szkoda, bo warto. Jego poglądy miały przemożny wpływ na XIX-wieczną myśl brytyjską i wyryły trwały ślad na polityce i filozofii światowej. Refleksów jego koncepcji można się także dopatrywać we współczesnej kulturze masowej.

Nie sposób przytoczyć wszystkich poglądów Carlyle'a w jednej notce,więc skupię się tylko na jego wybranych poglądach.

Był przeciwnikiem demokracji i zwolennikiem racji siły. Zgodnie z przekonaniami Carlyle'a w społeczeństwie i państwie powinni rządzić tylko ci, którzy dążą do władzy. Historię - "dzieje" tworzą wybitne jednostki, które wybijają się ponad motłoch i z nim walczą. Są to bohaterowie, herosi. Muszą oni walczyć z naporem mas ludzkich i tworzonych przez nich treści, w heroistycznym języku określanym jako potwory. Według niektórych badaczy był on prekursorem koncepcji nadczłowieka, którą wyraził i dokładnie opisał Fryderyk Nietsche.

Oprócz wybitnych jednostek, istniały też wybitne państwa. Wielka Brytania była potęgą, która, wg Carlyle'a, miała misję dziejową oraz niezaprzeczalne prawa (jako najpotężniejsze państwo na świecie) do ekspansji i podporządkowywania sobie globu. Stąd Carlyle jest uważany za czołowego ideologa imperializmu brytyjskiego.

Rozwijana przez Carlyle'a koncepcja (mająca swoje korzenie w Antyku) wybitnych jednostek ( w dzisiejszym języku superbohaterów) okazała się nośna i została zaadaptowana do potrzeb do kultury masowej. Stąd wydaje się, że współcześni superbohaterowie są dziećmi Carlyle'a, Nietschego oraz ich wybitnych poprzedników.

niedziela, 19 lutego 2012

Great Expectations

Najnowsza ekranizacja "Wielkich Nadziei" pojawiła się całkiem niedawno, jakoś pod koniec zeszłego roku. Widziałem. Jest dobrze nakręcona (wiadomo – BBC) i wysmakowana wizualnie. W roli panny Havisham Gillian Anderson. Szkoda, że tylko trzy odcinki.

Poniżej link do trailera.

http://www.youtube.com/watch?v=ZlR1ll0exBg

sobota, 18 lutego 2012

Cześć!



Ten blog jest poświęcony historii, kulturze i literaturze XIX wieku - zwłaszcza brytyjskiej i północnoamerykańskiej.

W miarę rozwoju moich zainteresowań zakres tematyczny bloga może ulec zmianie. ;)